Zachęcony ostatnimi descentowymi figurkami Tomka z Sobie maluję i talismanowymi panopkami Koyotha sięgnąłem po maźnięte szmat czasu temu ludziki do nie bardzo grywalnej "World of Warcraft: The Adventure Game". Modele niewielkie, ale nawet miłe w obsłudze. Jako pierwsza - Sofeea Icecall.
Encouraged by Sobie maluję's Tomek's descent miniatures and Koyoth's talisman minis I reached for painted long time ago models from not so playable "World of Warcraft: the Adventure Game". Minis aren't big, but rather fun to paint. As the first one I give you Sofeea Icecall.
Nie wiedziałem że masz WoWa :-)
OdpowiedzUsuńNie mam, bo i nie warto, ale koledze kiedyś malowałem, to na chwilę pożyczyłem :)
UsuńMalowanie bardzo ładne, szczególnie skóra :)
OdpowiedzUsuńAż sam byłem zdziwiony. Nie podejrzewałbym siebie z tamtych lat o przebarwianie zielonego różowym :P (na czole wypatrzyłem przy robieniu zdjęcia).
UsuńA ja myślałem, że ta gra jest jakaś ultrafajna :P Model a to wyszedł przednio ;)
OdpowiedzUsuńW mojej ocenie jest nad wyraz ładnie wydana, ale bardzo randomowa i niezbyt klimatyczna. Raz zagraliśmy i poszło w kąt.
UsuńSkóra rzeczywiście ładna, choć sądząc po odcieniu, ta pani ma co najmniej jakąś ciężką awitaminozę ;)
OdpowiedzUsuńOna po prostu zzieleniałą z zazdrości :)
UsuńMalowanie bardzo udane.
Lub lekką undeadozę ;)
UsuńNietypowa, ale bardzo fajna figurka =)
OdpowiedzUsuńTrochę taki "You shall not pass!" ;)
Usuń