Gdy tylko Skavenblight ogłosiła temat piątej edycji Figurkowego Karnawału Blogowego, od razu wiedziałem, o czym napiszę. Jest bodaj jeden mordheimowy projekt, w który włożyłem tyle czasu i serca bez wyraźnych efektów: alternatywna banda Sióstr Sigmara.
Zawsze ceniłem zakonnice za świetny ekwipunek, ustępujący chyba li tylko rynsztunkowi zabójców z klanu Eshin. O ile jednak figurki mordheimowych skavenów bardzo mi się podobały, oryginalne Siostry Sigmara były szpetnymi babochłopami, grać którymi nie miałem najmniejszej ochoty. Okazało się niestety, że płeć piękna w systemach bitewnych jest dalece niedoreprezentowana. Z cudem graniczyło skompletowanie drużyny składającej się z: 5 (jednorodnych a różnych) sióstr sigmara, 3 (podobnych stylistyką, ale zauważalnie ciekawszych) sióstr przełożonych i 1 szefowej całego zamieszania (korespondującej jakoś z całą ekipą). Przymiarek było wiele.
Przełom nastąpił, gdy pozyskałem Żałobne Wilczyce, całkowicie żeńską formację Imperialu - jednej z frakcji starego Warzone'a. Poobcinałem karabiny i granaty oraz zeszlifowałem czaszki, by zastąpić je sigmarycką ikonografią. W miejsce broni palnej wsadziłem młoty. Zostawiłem tylko łańcuchy, mogące kojarzyć się ze steel whipami. Niestety, panie
różniły się od siebie zbyt nieznacznie, by można było odróżnić Sigmarite
Matriarch od zwykłej siostrzyczki. Liczbowo też zawsze coś było nie tak. Koniec końców, z Wilczyc zrobiłem henchwomen :P
Ta przygoda nauczyła mnie, by po kobiety sięgać w przyszłość ;) Trafiłem akurat na pudełko Sisters of Battle Seraphim do WH40K. Sądziłem wówczas, że te 5 pań będzie stanowić świetny materiał na Sisters Superior oraz Sigmarite Matriarch. Okazało się jednak, że usuwanie z figurek nadgryzień zęba czasu przyszłego (broni, granatów, rurek, fikuśnych lamówek i zasobników z amunicją) to niezwykle żmudne zadanie. Nie pomagał fakt, że modele wykonano z metalu - wciąż jeszcze paluchy miałem pokaleczone po zmaganiach z Wilczycami (a jakże, metalowymi). Rzuciłem ręcznik, gdy 2 siostrzyczki stały już na własnych nogach, częściowo pozbawione futurystycznych zabawek.
Spośród Sisters of Battle, najdalej zaszła kupiona nieco później szefowa oddziału. Zrobiłem jej z green stuffu piękne młotki, ozdobione kometami Sigmara (dumny z nich byłem jak cholera). Jednak perspektywa ogromu prac związanych z dopasowaniem do jej poziomu pozostałych kandydatek na bohaterki, skutecznie odebrała mi chęć ukończenia malowania ;)
Jedynym, co w tym przedsięwzięciu udało mi się doprowadzić do końca, była wieszczka (Augur). Miałem tu ten komfort, że mogła wyglądać całkiem inaczej niż uwiązane zakonną hierarchią siostry. Z radością pomalowałem na biało-niebieskie barwy Witch Elfkę z rozwichrzonym włosem. Niestety, lata spędzone w szafie z niedokończonymi koleżankami odcisnęły na niej swoje piętno. Kiedy na potrzeby tego posta wyciągnąłem ją na światło dzienne, okazało się, że z twarzy odpadł jej płat farby ;) Jak nic, projekt woła o odrobinę uwagi.
Oooo... Nie mogę się zgodzić, że oryginalne sisterki to "szpetne babochłopy". Są tam różne modele, ale niektóre mają naprawdę piękne twarze, włosy - a mięśnie właściwie tylko trochę "przefitnessowane" i wcale nie rażąco. Niemniej kibicuję każdemu, kto chce zrobić coś alternatywnego. Te laski z Warzone'a skalą i proporcjami pasują do reszty Twojej bandy? Panie z 40k są mocno obudowane sprzętem, nawet po wycięciu futurystycznego badziewia, ale już z samego szacunku do ogromu pracy, jaki trzeba włożyć w obróbkę, nie mogą się nie podobać :) Zresztą jako bohaterki powinny się wyróżniać. No i augurka z witch elfki robi bardzo dobre wrażenie, w końcu oryginalna też ma wirujące warkocze. Wg mnie banda spokojnie jeszcze do zrobienia, a sam pomysł na pewno godny dokończenia. Tyle modeli już masz, że warto. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńCałkowicie się zgadzam - sporo masz już zrobione, wydaje się więc, że naprawdę warto do projektu wrócić, tym bardziej, że SoS są wśród graczy jedną z rzadziej pojawiających się band.
UsuńPowodzenia!
Nowicjuszki i Bertha nie są takie złe ;) Za resztą nie przepadam, choć w pewien sposób szanuję charakterność Sigmarite Matriarchs.
UsuńW porównaniu z resztą bandy, Żałobne Wilczyce są trochę za wysokie. I oczywiście dużo szczuplejsze niż masywne panie z 40. Nie wymyśliłem jednak jeszcze, czym można je zastąpić (albo z czego zrobić nowicjuszki). Koyoth podpowiedział mi kiedyś, żeby zamiast ucinać Sisters of Battle nogi w kostkach, dorobić im obcasy ;) Nie zdążyłem jeszcze wypróbować, ale rzeczywiście wtedy powinny nieco lepiej do siebie pasować.
Dzięki za doping :) Sam mam nadzieję, że kiedyś znów mi się zachce i coś się z nimi ruszy.
Do pana Kapitana: Ze statystyk sądząc, spodziewałbym się, że Siostry są jedną z najpopularniejszych podstawowych band! ;) (Chyba że proce działają na bardziej rozsądnych niż oryginalne zasadach). Czym w takim razie grywa się u Was w klubie?
UsuńDzięki za zachętę :)
U nas w klubie chyba najpopularniejsze są krasnoludy. W każdej kampanii minimum 2 bandy są, w ostatniej zaczynały 3. Sporo ludzi lubi undeady, skavenów, a z ludzkich band łowców czarownic. Siostry ma chyba nawet kilka osób, ale jakoś nimi nie grają.
UsuńCiekawe! Będę musiał rzucić wnikliwym okiem na zasady domowe Dębowej Tarczy - według naszych, krasnoludy zawsze miały ciężko ;)
UsuńRozkręciłeś się z blogowaniem! :-) Dobrze - dobrze, jak mawiają ogoniaści.
OdpowiedzUsuńWarunki sprzyjały ;) Temat FKB jak szyty pod te moje biedne siostry. A że koniec stycznia coraz bliżej, to i z prezentacją undaedów trzeba się uwijać :)
Usuń