Pokazywanie postów oznaczonych etykietą warzone. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą warzone. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Figurkowy Karnawał Blogowy V

Gdy tylko Skavenblight ogłosiła temat piątej edycji Figurkowego Karnawału Blogowego, od razu wiedziałem, o czym napiszę. Jest bodaj jeden mordheimowy projekt, w który włożyłem tyle czasu i serca bez wyraźnych efektów: alternatywna banda Sióstr Sigmara.

Zawsze ceniłem zakonnice za świetny ekwipunek, ustępujący chyba li tylko rynsztunkowi zabójców z klanu Eshin. O ile jednak figurki mordheimowych skavenów bardzo mi się podobały, oryginalne Siostry Sigmara były szpetnymi babochłopami, grać którymi nie miałem najmniejszej ochoty. Okazało się niestety, że płeć piękna w systemach bitewnych jest dalece niedoreprezentowana. Z cudem graniczyło skompletowanie drużyny składającej się z: 5 (jednorodnych a różnych) sióstr sigmara, 3 (podobnych stylistyką, ale zauważalnie ciekawszych) sióstr przełożonych i 1 szefowej całego zamieszania (korespondującej jakoś z całą ekipą). Przymiarek było wiele.

Przełom nastąpił, gdy pozyskałem Żałobne Wilczyce, całkowicie żeńską formację Imperialu - jednej z frakcji starego Warzone'a. Poobcinałem karabiny i granaty oraz zeszlifowałem czaszki, by zastąpić je sigmarycką ikonografią. W miejsce broni palnej wsadziłem młoty. Zostawiłem tylko łańcuchy, mogące kojarzyć się ze steel whipami. Niestety, panie różniły się od siebie zbyt nieznacznie, by można było odróżnić Sigmarite Matriarch od zwykłej siostrzyczki. Liczbowo też zawsze coś było nie tak. Koniec końców, z Wilczyc zrobiłem henchwomen :P


Ta przygoda nauczyła mnie, by po kobiety sięgać w przyszłość ;) Trafiłem akurat na pudełko Sisters of Battle Seraphim do WH40K. Sądziłem wówczas, że te 5 pań będzie stanowić świetny materiał na Sisters Superior oraz Sigmarite Matriarch. Okazało się jednak, że usuwanie z figurek nadgryzień zęba czasu przyszłego (broni, granatów, rurek, fikuśnych lamówek i zasobników z amunicją) to niezwykle żmudne zadanie. Nie pomagał fakt, że modele wykonano z metalu - wciąż jeszcze paluchy miałem pokaleczone po zmaganiach z Wilczycami (a jakże, metalowymi). Rzuciłem ręcznik, gdy 2 siostrzyczki stały już na własnych nogach, częściowo pozbawione futurystycznych zabawek.


Spośród Sisters of Battle, najdalej zaszła kupiona nieco później szefowa oddziału. Zrobiłem jej z green stuffu piękne młotki, ozdobione kometami Sigmara (dumny z nich byłem jak cholera). Jednak perspektywa ogromu prac związanych z dopasowaniem do jej poziomu pozostałych kandydatek na bohaterki, skutecznie odebrała mi chęć ukończenia malowania ;)



Jedynym, co w tym przedsięwzięciu udało mi się doprowadzić do końca, była wieszczka (Augur). Miałem tu ten komfort, że mogła wyglądać całkiem inaczej niż uwiązane zakonną hierarchią siostry. Z radością pomalowałem na biało-niebieskie barwy Witch Elfkę z rozwichrzonym włosem. Niestety, lata spędzone w szafie z niedokończonymi koleżankami odcisnęły na niej swoje piętno. Kiedy na potrzeby tego posta wyciągnąłem ją na światło dzienne, okazało się, że z twarzy odpadł jej płat farby ;) Jak nic, projekt woła o odrobinę uwagi.